wtorek, 2 września 2014

Piękno dziecięcej prostoty…

Często, rozmawiając z Lilką nie mogę wyjść z podziwu dla jej niezwykle trafnych wniosków. Wciąż zaskakuje mnie, skąd u trzyletniej dziewczynki bierze się tak wielka mądrość, ubrana w tak proste słowa. Niezwykle mnie to wzrusza i nie ukrywam, że często w takich sytuacjach czuję jak łzy napływają mi do oczu, a jednocześnie czuję ogromną dumę, że mam takie dobre, mądre i wrażliwe dziecko. Ostatnio poczułam taką nagłą, rozpierającą dumę w sobotę, w czasie porannego spaceru.
Pogoda była piękna, więc już o 9 wyruszyłyśmy na plac zabaw z całym ekwipunkiem (piłka, zestaw zabawek do piasku, kreda do malowania na chodniku i oczywiście komplet nieodłącznych kucyków pony, do tego woda mineralna, batonik musli, nawilżane  chusteczki i parę innych drobiazgów, które sprawiają, że najchętniej bym się na ten plac zabaw teleportowała, byle tylko tego wszystkiego ze sobą nie targać ).  Po drodze uwagę Lilki przykuła kobieta, która wrzucała ubrania do pojemnika na odzież przeznaczoną dla biednych. Dłuższą chwilę przyglądała się jej w milczeniu, a później zapytała, co robi ta pani. Pospiesznie wytłumaczyłam jej całą sytuację, z nadzieję że wreszcie się ruszy i dowlokę cały ten nasz majdan do najbliższej ławki. Mała nie dawała jednak za wygraną, zadając coraz więcej pytań: „dla kogo są te ubrania?”, „czemu ta pani je oddaje, przecież są jej?”, „dlaczego tamci ludzie są biedni?”, „czy dzieci też mogą być biedne, a jeśli tak, to czy im też się tam wrzuca ubrania?”, „kto je tym dzieciom zawozi?”, „a jakim autem?” (…) Torba na ramieniu ciąży mi coraz bardziej, a pytania cały czas się mnożą. Odpowiadam cierpliwie, choć z każdą chwilą mam na to coraz mniejszą ochotę. I nagle, spośród lawiny pytań pada TO jedno, które całkowicie zmienia cały mój dzień. Lilka patrzy mi z dziwnym smutkiem w oczy i pyta, czy do tych pojemników można wrzucać tylko ubrania. Wyczuwam, że moja odpowiedz ma dla niej duże znaczenie, więc mówię, że nie, pytając jednocześnie, czy chciałaby tam coś wrzucić, a jeśli tak to co i dla kogo. I co odpowiada moja córka? Że bardzo chciałaby wrzucić tam coś dla dzieci. Myślę, że pewnie chodzi jej o za małe ubrania, które ostatnio segregowałyśmy i spakowałyśmy do kartonów.  Ewentualnie jakąś nieużywaną od dawna zabawkę. Ale odpowiedz rozłożyła mnie na łopatki. Całkowicie. Lilka chwilę pomyślała, a później z odpowiednią dla siebie prostotą odpowiedziała:
„Chciałabym dać im czekoladę.”
Dlaczego akurat czekoladę?
„Bo jeśli rodzice tych dzieci są tak biedni, że nie mają pieniędzy na nowe ubrania, to na pewno nie kupią im czekolady. A wszystkie dzieci lubią czekoladę i chciałyby ją czasem zjeść. Nie wiem tylko, czy w tym pojemniku by się nie rozpuściła, a wtedy to by im było smutno”.
Poczułam, że ściska mi żołądek, a do oczu napływają łzy. Czekolada! Takie proste, błahe, mogłoby się wydawać głupie, a takie piękne! Wtedy po raz kolejny uświadomiłam sobie, jak dobre, szczerze i piękne są dzieci. Jak cudowna jest ich prostota, której tak często my, dorośli nie zauważamy. Czasem myślę sobie, że gdybyśmy na co dzień mieli w sobie choć część dobra i prostolinijności naszych dzieci, to świat wyglądałby zupełnie inaczej. Szkoda, że gdzieś po drodze, w miarę upływu lat człowiek traci  swoją dziecięcą niewinność i to niesamowite, wewnętrzne piękno. Szkoda, że nie możemy przez całe życie pozostać chociaż w niewielkiej cząstce dziećmi. Ja na szczęście mając własne dziecko powoli zaczynam je też odnajdować w sobie. Uczę się razem z Małą świata na nowo, staram się patrzeć na niego w taki sam sposób jak ona, cieszyć małymi rzeczami i tak jak ona dawać z siebie wszystko za każdym razem, kiedy w coś się angażuję. Wciąż jednak rozczula mnie jej niezwykła dla nas, dorosłych dziecięca mądrość. Mam nadzieję, że uda się jej zachować ją w sobie jak najdłużej. I, że mnie uda się chociaż trochę od niej nauczyć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz